Historia Kół Żywego Różańca w naszej wspólnocie parafialnej
Początki Żywego Różańca sięgają 1826 roku, kiedy to założycielka Dzieła Rozkrzewiania Wiary, Francuzka Paulina Jaricot tworzyła grupy piętnastu osób, z których każda odmawiała jedną tajemnicę dziennie oraz płaciła niewielką cotygodniową ofiarę na misje. Od samego początku Żywy Różaniec obejmuje modlitwą misje katolickie na całym świecie. Jego członkowie modlą się w intencjach misyjnych, szczególnie bliskich papieżowi, który na każdy miesiąc wyznacza inną intencję, w zależności od sytuacji w poszczególnych krajach i kontynentach. W ten sposób członkowie Żywego Różańca modlą się ze wszystkimi ludami świata.
Żywy Różaniec szybko rozprzestrzenił się na cały świat. Jeżeli chodzi o naszą parafię to dokładnie nie wiadomo, w którym roku powstały Koła Żywego Różańca. Z przekazu najstarszych parafianek wiadomo, że istniały one już przed II wojną światową. Po wojnie w parafii istniało kilkanaście Kół Żywego Różańca, a w samym Wąsoszu były dwa. Jedno tworzyły wiejskie gospodynie. Koło to przetrwało kilkadziesiąt lat. Zelatorką była Rozalia Dymek. Pamiętam, gdy jako dziecko chodziłam do niej czasami, aby wymienić tajemnicę różańcową dla mojej babci. Myślę, że wówczas rzadko się spotykały, a raczej wymieniały tylko tajemnice różańcowe. Koło to przestało istnieć w końcu lat sześćdziesiątych na skutek odejścia do domu Ojca członkiń. Drugie Koło Żywego Różańca utworzyła ówczesna młodzież. Rozwijało się i działało bardzo dynamicznie. Pomimo upływu czasu istnieje ono do dziś. Odchodzące do Pana członkinie zastępowane były nowymi. Przez prawie cały czas istnienia Koła zelatorką była Waleria Mazik, która wiele trudu i serca poświęciła jego działalności oraz aktywności w parafii. Pani Waleria Mazik w młodości była wspaniałą, energiczną kobietą. Wychowała pięcioro dzieci, pracowała w polu i w obejściu, a mimo to zawsze znalazła czas na pracę społeczną, bowiem należała do wielu organizacji. Śpiewała w kościelnym chórze, a później samodzielnie na Mszach świętych. Zawsze była pogodna, uśmiechnięta, tworzyła miłą atmosferę. Jej dom był zawsze dla każdego otwarty, każdy był miłym gościem.
Za jej namową i ja postanowiłam zostać członkinią Żywego Różańca, jednak nastąpiło to dość późno w moim życiu. W młodości rzadko modliłam się na różańcu. Modlitwa ta przypominała mi układ dziesiętny liczb (dziesięć razy to samo, a potem następny rząd). Nie rozumiałam, dlaczego aż dziesięć razy trzeba powtarzać to samo. Nie chciałam, żeby to było odmawianie bezmyślne, dlatego wolałam modlić się, posługując się innymi modlitwami. Jednak w pewnym momencie zapragnęłam Matce Bożej ofiarować coś, co mnie będzie kosztować. Postanowiłam więc, że będę codziennie odmawiać różaniec. Z początku było mi bardzo trudno, często nie odmawiałam, bo zapominałam. Dopiero, gdy pani Waleria przyniosła mi do domu tajemnicę Różańca świętego zapraszając przy okazji na najbliższe spotkanie, modlitwa ta stała się dla mnie codziennością. Byłam mile zaskoczona atmosferą, jaka panowała na tych spotkaniach: byłyśmy jak jedna rodzina, było dużo życzliwości, śpiewu, modlitwy. Zawsze na spotkaniu razem odmawiałyśmy jedną część różańca w różnych intencjach: papieża, misji, księży, za zmarłych księży, za zmarłe członkinie... Co roku urządzany był opłatek, był wspólny śpiew kolęd. A jak one śpiewały, to wie tylko ten, kto słyszał.
Pani Waleria wielkim szacunkiem darzyła kapłanów. Z jej inicjatywy nasze Koło Różańcowe od wielu lat zamawia Msze święte w intencji zmarłych kapłanów i zmarłych członkiń Żywego Różańca. Jej pragnieniem było być na grobie księży: Wincentego Spirry i Franciszka Bara. I to jej życzenie się spełniło. W maju 1985 roku wybrałyśmy się pociągiem w 5 osób do Markowej, gdzie modliłyśmy się na grobie ks. Franciszka Bara. Natomiast dwa lata temu była na pielgrzymce zorganizowanej przez ks. Krzysztofa Jeziorowskiego w Branicach i mogła pomodlić się przy mogile ks. Wincentego Spirry. Często mówiła, że takich będziemy mieli kapłanów, jakich sobie wymodlimy. A modliła się dużo i często. Z czasem i ja nauczyłam się odmawiać różaniec z cierpliwością i pokorą. Przesuwające się paciorki i powtarzana modlitwa uspokajają mnie i wyciszają. Ta modlitwa jest bardzo potrzebna, czuję bliską obecność Matki Bożej. Wiem, że Ona pamięta o swoich czcicielach.
Ostatnio ze zdumieniem odkryłam, że osoby, które w swoim życiu wyjątkowo czciły Matkę Bożą odeszły do wieczności w jakieś maryjne święto: Pani Waleria odeszła w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, pani Krystyna Kasprzyk - w wigilię Niepokalanego Poczęcia NMP, a kilka lat wcześniej w wigilię Wniebowzięcia NMP odeszła pani Anna Dymek, również wielka czcicielka Matki Bożej i członkini Żywego Różańca.
W maju 2012 roku miały miejsce wybory nowej zelatorki. Została nią pani Maria Maroszek, wieloletnia członkini Koła. Ma sporo doświadczenia i entuzjazmu. Dla dalszego rozwoju Żywego Różańca pragnie poświęcić swój czas i energię.
Barbara Tałajczyk